sobota, 2 lutego 2013

Początek,czyli inspiracje...

      Ileż odwagi kosztowało mnie przełamanie własnej niechęci do podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z otaczającym mnie światem. I gdyby nie zawziętość jednej, dobrej i pięknej duszyczki - 
( podziękowania dla K ) -, nigdy nie odważyłbym się na ten krok. Ale skoro człowiek z zasadami, szarmancki i uczciwy, przysiągł coś niewiaście, nie sposób słowa nie dotrzymać...
I  tak oto znajdujemy się w centrum mojego myślenia, w sposobie postrzegania świata i drugiego człowieka, w moim umyśle i wyobraźni, więc bajkową podróż, momentami smętną i jak ja to określam, fantasmagoryczną, czas zacząć -do dzieła !!!
    Tytuł bloga zaczerpnięty został z monologu Piotra Bałtroczyka - jednego z moich ulubionych i najbardziej cenionych kabareciarzy, konferansjerów [ podium wyglada następująco 1) Piotr Bałtroczyk, 2) Artur Andrus, 3) Tomasz Jachimek] -, dlatego przepraszam już na początku na każdorazowe dygresje i odbiegnęcia od tematu, takie jak te, ale taka ma natura, że nie mogę nie podzielić się tym z wami.
 Otóż Pan Piotr na swoje 50cio lecie, wygłosił przepiękny wiersz, który idealnie współgra z motywem przewodnim mojego bloga i dzięki niemu ten oto tytuł.  Pozwolę sobie przytoczyć całość utworu.

Pamiętasz? Ja wtedy w środku nocy zostawiłem Cię dla pieśni,
która składała się tak, że słowa pękały wprost na wargach.
Ale wiedziałem wówczas i będę wiedział, nim czas blask oczu zatrze,
że pieśń nie wraca prawie nigdy, a kobieta prawie zawsze.
Ale odejsć tak, to nie było wcale łatwo,
bo tamta noc była jak z bajeczki.
Staruszek-portier z uśmiechem dawał klucz
i w szklanych świecznikach płonęły długie, białe świeczki.
No i kochałem Cię, ale pieśń była tuż, tuż,
i słowo składało się, i za linijką szła linijka,
za zwrotką, zwrotka i myśl goniła myśl.
Dla mnie to życie zawsze było, a dla Ciebie jedna chwilka
znacząca mniej, niż jesienią spadły liść...
A przecież ja w życiu nic nie umiem...
Tylko wiersze składać i na weselach się całować pod jabłonią,
i pić wódkę umiem, na łąkach łapać świerszcze
i czernić potem papier coraz bardziej drzącą dłonią.
A dziś jest późno już, ciemno, nie jestem szczęśliwy.
A Twój syn śpi pewnie, albo za chwilę zaśnie.
Ja, sam w mieszkaniu piję mocną, białą wódkę...
I nie wiem, czy wybrałem wtedy słusznie...


I to stało się moją bazą... O bazie, fundamentach i inspiracjach, wpis nr.2, zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz